Blog

  • Spadek liczby upadłości firm w Polsce w 2006 roku

    Spadek liczby upadłości firm w Polsce w 2006 roku

    W 2006 roku odnotowano znaczący spadek liczby upadłości firm w Polsce. Według raportu Coface Poland, liczba postanowień o ogłoszeniu upadłości lub otwarciu postępowania układowego wyniosła 576, co stanowi spadek o 27,4% w porównaniu z rokiem 2005.

    Najmniej upadłości od dekady

    Liczba upadłości systematycznie spada od 2002 roku, kiedy to odnotowano 1863 przypadki. W 2006 roku osiągnęła najniższy poziom w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Warto zauważyć, że zdecydowana większość przypadków (480) dotyczyła upadłości w celu likwidacji majątku. Liczba upadłości z możliwością zawarcia układu zmniejszyła się o blisko 40%.

    Liczba upadłości w Polsce w latach 2005-2006

    Coface Poland zwraca uwagę, że liczba postanowień o upadłości nie jest w pełni reprezentatywna dla mierzenia zjawiska bankructwa w Polsce. Rzeczywista liczba wniosków o upadłość jest pięciokrotnie wyższa, jednak wiele z nich jest oddalanych z powodu braków formalnych lub braku majątku.

    Handel hurtowy najbardziej ryzykowny

    Najwięcej upadłości, bo aż 120, odnotowano w handlu hurtowym. Branża ta od lat pozostaje najbardziej ryzykownym sektorem pod względem wypłacalności, choć w 2006 roku odnotowano w niej spadek liczby upadłości o 35% w porównaniu do roku poprzedniego. Na drugim miejscu znalazło się budownictwo (81 upadłości), które w ostatnich latach notuje poprawę koniunktury. Znaczny wzrost, o 50%, nastąpił w liczbie upadłości firm transportowych.

    Upadłości w Polsce 2005-2006, klasyfikacja pod względem formy prawnej

    Mazowsze liderem upadłości

    Najwięcej upadłości miało miejsce w województwie mazowieckim (121), a następnie na Górnym Śląsku i Dolnym Śląsku. Spadek liczby upadłości w województwie mazowieckim był zgodny ze średnią krajową.

    Podsumowanie

    Spadek liczby upadłości w 2006 roku to pozytywny sygnał dla polskiej gospodarki. Należy jednak pamiętać, że rzeczywista liczba firm borykających się z problemami finansowymi może być wyższa. Dane te wskazują na poprawę sytuacji w sektorze budowlanym i na utrzymujące się wysokie ryzyko w handlu hurtowym. Warto obserwować dalsze trendy w kolejnych latach.

    Słowa kluczowe: upadłość, firmy, Polska, 2006, Coface, handel hurtowy, budownictwo, transport, Mazowsze, gospodarka, bankructwo, statystyki, raport

    Źródło: Coface Poland

    Autor: Szymon Augustyniak

  • Outsourcing zyskuje na znaczeniu. Firmy zlecają na zewnątrz kluczowe obszary działalności

    Outsourcing zyskuje na znaczeniu. Firmy zlecają na zewnątrz kluczowe obszary działalności

    Z raportu „Outsourcing Comes of Age: The Rise of Collaborative Partnering”, przygotowanego przez PricewaterhouseCoopers na podstawie opinii zebranych podczas szczytu w Davos, wynika, że outsourcing staje się coraz popularniejszym modelem biznesowym. Firmy coraz częściej decydują się na zlecanie na zewnątrz nie tylko standardowych usług, ale również kluczowych obszarów swojej działalności.

    Kluczowe wnioski z raportu:

    • 87% firm korzystających z outsourcingu uważa, że przynosi on zamierzone korzyści biznesowe.
    • 91% klientów, niezależnie od poziomu zadowolenia, deklaruje chęć ponownego skorzystania z usług outsourcingowych.
    • Główne powody wyboru outsourcingu to: niższe koszty (76%), dostęp do wykwalifikowanych pracowników (70%), możliwość skupienia się na kluczowej działalności (63%), większa elastyczność (56%), poprawa relacji z klientami (42%), rozwój nowych produktów i usług (37%) oraz ekspansja geograficzna (33%).
    • 53% firm zleca na zewnątrz najważniejsze obszary swojej działalności, a trend ten ma się nasilać.
    • Obserwuje się tendencję do przekazywania zewnętrznym usługodawcom kolejnych elementów w danym obszarze, np. po outsourcingu płatności firmy decydują się na outsourcing budżetowania, prognoz finansowych i raportowania.
    • Najpopularniejszym obszarem outsourcingu pozostają usługi IT (57%), ale coraz większego znaczenia nabierają strategiczne obszary, takie jak produkcja, dostawa kluczowych produktów/usług oraz badania i rozwój.
    • 70% firm realizuje w formie zewnętrznej usługi działania o charakterze strategicznym, w tym: produkcję kluczowych produktów/dostarczanie usług (53%), sprzedaż i marketing (33%) oraz badania i rozwój (32%).
    • W ciągu najbliższych pięciu lat przewiduje się dynamiczny rozwój outsourcingu produkcji oraz działalności badawczo-rozwojowej.
    • Outsourcing działów badawczo-rozwojowych będzie najczęściej stosowany przez firmy z sektorów IT, mediów i telekomunikacji.

    Outsourcing – trend strategiczny

    Outsourcing przestaje być postrzegany jedynie jako narzędzie do redukcji kosztów. Staje się strategicznym elementem modelu biznesowego, pozwalającym firmom na zwiększenie elastyczności, dostęp do specjalistycznej wiedzy i technologii oraz skupienie się na kluczowych kompetencjach. Wzrost znaczenia outsourcingu w obszarach strategicznych, takich jak produkcja, badania i rozwój, świadczy o rosnącym zaufaniu do zewnętrznych dostawców i postrzeganiu ich jako partnerów w realizacji celów biznesowych.

    Raport „Outsourcing Comes of Age: The Rise of Collaborative Partnering” potwierdza, że outsourcing to dojrzały i dynamicznie rozwijający się trend, który będzie odgrywał coraz większą rolę w globalnej gospodarce. Firmy, które potrafią efektywnie zarządzać współpracą z zewnętrznymi dostawcami, zyskują przewagę konkurencyjną i mogą lepiej dostosowywać się do zmieniających się warunków rynkowych.

    Słowa kluczowe: outsourcing, BPO, produkcja, badania i rozwój, IT, strategia, efektywność, koszty, elastyczność, partnerstwo, PricewaterhouseCoopers, Davos

  • Rififi po pięćdziesiątce – Nowe trendy w przedsiębiorczości

    Rififi po pięćdziesiątce – Nowe trendy w przedsiębiorczości

    Badanie przeprowadzone na zlecenie Yellow Pages ujawnia, że co szóstą firmę w Wielkiej Brytanii zakładają osoby po pięćdziesiątym roku życia. W ubiegłym roku firmy te wniosły do brytyjskiej gospodarki 24 miliardy funtów. Trend ten ma istotne znaczenie w kontekście starzejącego się społeczeństwa Europy Zachodniej.

    Przedsiębiorcy 50+ – kim są i jakie firmy prowadzą?

    Większość przedsiębiorców po pięćdziesiątce pracuje samodzielnie z domu. Mimo to, średnie roczne przychody założonych przez nich firm wynoszą 67,5 tysiąca funtów, a co dziesiąta firma generuje obroty przekraczające 100 tysięcy funtów. Zauważalny jest trend aktywizacji zawodowej osób w wieku dojrzałym, co ma kluczowe znaczenie w obliczu starzejącego się społeczeństwa.

    Motywacje i doświadczenia

    Dla kobiet, założenie własnej firmy po 50. roku życia często wiąże się z istotnymi zmianami życiowymi, takimi jak rozwód czy choroba (28% w porównaniu do 15% u mężczyzn). Co piąta kobieta zakładająca firmę w tym wieku była wcześniej nieaktywna zawodowo.

    Najczęstszym powodem rozpoczęcia działalności gospodarczej w tej grupie wiekowej jest jednak dążenie do wolności, niezależności i satysfakcji z pracy. Tylko co szósty przedsiębiorca po pięćdziesiątce ma wcześniejsze doświadczenie w prowadzeniu firmy, a 40% pracowało wcześniej w zupełnie innej branży.

    Satysfakcja i plany na przyszłość

    Niemal połowa badanych przedsiębiorców jest bardziej zadowolona ze swojej obecnej sytuacji, a 60% żałuje, że nie zdecydowała się na założenie firmy wcześniej. Aż 70% z nich planuje pracować tak długo, jak to możliwe, nie myśląc o emeryturze. Ich rada dla innych pięćdziesięciolatków rozważających własny biznes brzmi: „zróbcie to jak najszybciej”.

    Słowa kluczowe: przedsiębiorczość, firmy, 50+, rynek pracy, gospodarka, Wielka Brytania, Yellow Pages, biznes, trendy, seniorzy, satysfakcja, motywacja

  • TLS-y, czyli jak budować prestiż CIO w erze cyfrowej

    TLS-y, czyli jak budować prestiż CIO w erze cyfrowej

    W dzisiejszym świecie technologii, pełnym skrótów i specjalistycznego żargonu, łatwo się pogubić. Jednak to właśnie te trzyliterowe skróty (TLS-y) mogą stać się kluczem do budowania prestiżu i pozycji liderów IT w organizacji. W tym artykule przyjrzymy się, jak żargon branżowy wpływa na postrzeganie roli CIO i dlaczego warto świadomie go używać.

    Trzyliterowe Skróty: Język wtajemniczonych

    TLS-y, czyli Trój-Literowe Skróty, od dawna są nieodłącznym elementem świata IT. Dla wielu stanowią one barierę wejścia, niezrozumiały język, którym posługują się informatycy. Jednak dla profesjonalistów są one codziennym narzędziem pracy, ułatwiającym komunikację i precyzyjne wyrażanie myśli. Znajomość TLS-ów jest wyznacznikiem kompetencji i doświadczenia.

    CIO a budowanie pozycji w firmie

    Rola CIO ewoluuje. Dziś to już nie tylko osoba odpowiedzialna za infrastrukturę IT, ale strategiczny partner biznesowy, który rozumie, jak technologia może wspierać cele organizacji. W tym kontekście umiejętne posługiwanie się językiem branżowym, w tym TLS-ami, staje się narzędziem budowania autorytetu i pozycji w firmie.

    Dyrektor ds. informatyki, który potrafi płynnie poruszać się w świecie technologii i jednocześnie tłumaczyć skomplikowane zagadnienia na język biznesowy, zyskuje szacunek i uznanie. Staje się on partnerem do rozmów na najwyższym szczeblu, a jego głos jest brany pod uwagę przy podejmowaniu strategicznych decyzji.

    Od specjalisty IT do menedżera informacji

    Współczesny CIO to menedżer informacji, który zarządza przepływem danych w organizacji. Jego zadaniem jest nie tylko zapewnienie sprawnego działania systemów IT, ale także dbanie o to, aby informacje były dostępne, bezpieczne i wykorzystywane do podejmowania trafnych decyzji biznesowych. W tej roli kluczowe staje się połączenie wiedzy technicznej z umiejętnościami zarządczymi i komunikacyjnymi.

    Zmiana postrzegania roli CIO wymaga także zmiany wizerunku informatyka. Zamiast stereotypowego obrazu zamkniętego w sobie specjalisty, powinniśmy promować wizerunek otwartego, komunikatywnego menedżera, który jest partnerem dla biznesu.

    Podsumowanie

    TLS-y, choć mogą wydawać się barierą, w rzeczywistości są narzędziem, które może pomóc CIO w budowaniu prestiżu i pozycji w organizacji. Kluczem jest umiejętne ich używanie i łączenie wiedzy technicznej z umiejętnościami komunikacyjnymi. Współczesny CIO to menedżer informacji, który rozumie język technologii i potrafi go przełożyć na język biznesu.

    Autor: Redakcja CXO.pl

  • Song Hongbing: Kto naprawdę stworzył potęgę Wall Street?

    Song Hongbing: Kto naprawdę stworzył potęgę Wall Street?

    Wpływ bankierów na historię świata jest ogromny. To oni w dużej mierze decydują o stosunkach międzyludzkich, wojnach, rewolucjach, czy kierunkach rozwoju. Jak twierdzi chiński ekonomista, Song Hongbing, w swojej książce „Świat władzy pieniądza” kilkanaście rodzin bankierskich, które ukształtowały sieć powiązań finansowych, jaką znamy, w XVIII i XIX w., wciąż wpływa na obraz świata i doskonale adaptuje się do nowych warunków.

    Małgorzata Pokojska

    30.11.2016, godz. 14:42

    Niemieckie korzenie potęgi finansowej

    Większość wpływowych rodzin bankierskich wywodzi się z Niemiec. Rothschildowie, Oppenheimowie, Bleichroederowie, Warburgowie, Seligmanowie, Schroederowie, Schiffowie, Speyerowie, Baringowie, Mendelssohnowie – to tylko niektóre z nich. Ich kapitał i umiejętności jego pomnażania miały kluczowe znaczenie dla dojścia do władzy Bismarcka, zjednoczenia Niemiec oraz wojen niemiecko-austriackiej i niemiecko-francuskiej. Z czasem bankierzy zaczęli rozszerzać swoją działalność, zakładając banki i filie w innych krajach. Pierwszą stolicą kapitalizmu był Amsterdam, gdzie dynamicznie rozwijał się handel zamorski, generując popyt na usługi finansowe.

    Londyn – globalne centrum finansowe

    Wraz z rewolucją przemysłową i utworzeniem Banku Anglii, Londyn stał się sercem zarządzania finansami. Rodziny takie jak Baringowie, Rothschildowie i Schroederowie przejęły kontrolę nad tym bankiem i emisjami obligacji skarbowych w Wielkiej Brytanii, a potem w innych krajach Europy i Ameryki. Rywalizacja między tymi rodami doprowadziła do wojen i konfliktów, które przynosiły im ogromne zyski.

    Amerykański sen – nowi gracze na Wall Street

    W XIX wieku do Ameryki przybyła grupa żydowskich rodzin bankierskich z Niemiec, m.in. Seligmanowie, Belmontowie, Schiffowie, Kuhnowie, Loebowie, Warburgowie, Speyerowie, Goldmanowie i Sachsowie. Jak pisze Hongbing, to właśnie te rody stanowią fundament żydowskich finansistów, którzy mają ogromny wpływ na Wall Street. Joseph Seligman, zaczynając jako obwoźny handlarz, doszedł do pozycji jednego z najbardziej wpływowych bankierów w Nowym Jorku, zyskując przydomek „amerykańskiego Rothschilda”.

    Niewidzialni oligarchowie – nowe formy kontroli

    W XX wieku kapitalizm finansowy ustąpił miejsca monopolistycznemu. Przedstawiciele finansjery wycofali się z pierwszej linii, działając poprzez pośredników i nowe formy organizacji, takie jak fundacje. Pozwoliło im to na ukrycie swojego bogactwa i uniknięcie podatków, jednocześnie zachowując kontrolę nad kluczowymi sektorami gospodarki i wpływając na politykę.

    Globalizacja i przyszłość finansów

    Hongbing uważa, że międzynarodowa finansjera dąży do globalizacji, aby poszerzyć i pogłębić kontrolę nad światem. Jego zdaniem, kryzys finansowy z 2008 roku był krokiem w kierunku budowy infrastruktury dla globalnego rządu, z powszechnym bankiem centralnym i jedną światową walutą. Autor przewiduje, że kolejny kryzys będzie związany z dolarem i może doprowadzić do wprowadzenia nowej waluty opartej na złocie i limitach emisji dwutlenku węgla.

    Książka Songa Hongbinga „Wojna o pieniądz” i jej kontynuacje rzucają nowe światło na historię świata finansów i pozwalają lepiej zrozumieć mechanizmy, które kształtują naszą rzeczywistość. To lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce zrozumieć, jak działa współczesny świat.

    Zobacz również:

    Książki Songa Hongbinga „Wojna o pieniądz” i „Wojna o pieniądz 2”, ukazały się w przekładzie Tytusa Sierakowskiego nakładem wrocławskiego wydawnictwa Wektory. W 2016 r. ukazał się w polskim przekładzie Izabeli Błasiak-Kozak tom trzeci: „Wojna o pieniądz. Epoka walczących królestw”

  • Sii Polska: od jednoosobowej firmy do lidera rynku IT w 10 lat

    Sii Polska: od jednoosobowej firmy do lidera rynku IT w 10 lat

    W ciągu zaledwie dekady Sii przekształciło się z jednoosobowej spółki w potężnego gracza na polskim rynku IT, zatrudniającego 2300 pracowników. Gregoire Nitot, założyciel i prezes Sii Polska, dzieli się swoją historią sukcesu, strategią biznesową i planami na przyszłość.

    Autor: Redakcja CXO.pl

    Data publikacji: 28 stycznia 2016

    Początki Sii w Polsce

    Gregoire Nitot, zainspirowany studiami w Warszawie i doświadczeniem w branży IT, postanowił w 2006 roku otworzyć w Polsce oddział francuskiej firmy Sii. Zaczynając od skromnego kapitału 100 tys. euro, zbudował firmę generującą rocznie około 300 mln zł przychodu.

    Strategia rozwoju i kluczowe wartości

    Gregoire Nitot stawia na ciągły rozwój, reinwestowanie zysków i długoterminową strategię. Kluczowe zasady Sii to otwartość, akceptacja krytyki i nieunikanie trudnych decyzji. Firma skupiła się na usługach konsultingowych, co pozwoliło jej na oferowanie konkurencyjnych stawek i szybki rozwój.

    Siła w ludziach: rekrutacja i rozwój pracowników

    Sii wyróżnia się na rynku wyjątkowym podejściem do pracowników. Firma inwestuje w rekrutację, oferując atrakcyjne warunki i dbając o rozwój każdego inżyniera. Sii zatrudnia obecnie 50 rekruterów i rocznie przyjmuje 700 nowych inżynierów. Rotacja pracowników jest duża i wynosi około 20% rocznie, ale Sii utrzymuje bliski kontakt z każdym z inżynierów, słucha ich uwag, daje możliwości zmiany w projektach, szkoli ich, integruje z firmą. W Sii jest w stanie zidentyfikować mocne strony każdego z nich, pomóc je rozwijać i wychwytywać potencjalnych liderów.

    Inwestycja w liderów i nowe obszary biznesowe

    Sii kładzie duży nacisk na rozwój liderów wewnątrz organizacji. Około 20% z 2300 pracowników to osoby kluczowe z potencjałem przywódczym. Firma co roku otwiera przynajmniej jeden nowy biznes, wspierając autonomię i przedsiębiorczość swoich dyrektorów. Sii planuje również ekspansję na nowe rynki, w tym na rynek niemiecki, gdzie upatruje szansy w obszarze inżynierii mechanicznej i centrów badawczo-rozwojowych.

    Wizja przyszłości Sii

    Gregoire Nitot dąży do tego, aby Sii było nie tylko największą, ale przede wszystkim najlepszą firmą w swojej branży. Konsekwentnie reinwestuje zyski, patrząc w przyszłość i planując dalszy rozwój. Jego ambicją jest stworzenie firmy, która będzie liderem innowacji i wzorem do naśladowania dla innych przedsiębiorstw.

  • Kierunek państwo usługowe. Cyfrowa transformacja sektora publicznego

    Kierunek państwo usługowe. Cyfrowa transformacja sektora publicznego

    W erze cyfrowej państwo redefiniuje swoje relacje z obywatelem. Państwo usługowe to sprawny usługodawca solidarny z obywatelami, a nie zbiór procedur i instytucji. Nikodem Bończa Tomaszewski, CIO Roku 2015, szef COI, które uratowało projekt pl.ID i zbudowało silne kompetencje informatyczne, dzieli się swoimi doświadczeniami i wizją cyfrowej transformacji.

    Autor: Szymon Augustyniak

    22.01.2016, godz. 14:06

    Sukces COI i uratowanie projektu PL.ID

    .gov w domenie, .com w działaniu – to hasło COI, które oznacza czerpanie z najlepszych praktyk obu światów, łącząc misję publiczną z rynkową efektywnością. Przy przejmowaniu projektu PL.ID przyjęto założenie „spalonej ziemi”, zaczynając od zera, bez dokumentacji i działających produktów. To podejście, oparte na skrajnym pesymizmie, okazało się skuteczne. Kluczowe było również przejęcie całego obszaru kryzysowego, rozpoznanie bojem i budowanie wiedzy w trakcie działania (learning by doing). Ważnym elementem była umiejętność przecięcia zasad networkingowych na rzecz merytokracji oraz zaufanie właściciela projektu do metod działania COI.

    COI zmodernizowało dwa centra przetwarzania danych, przeniosło infrastrukturę PESEL do bezpiecznej lokalizacji, zbudowało Zintegrowaną Infrastrukturę Rejestrów oraz System Rejestrów Państwowych (SRP), obejmujący PESEL 3.0, Rejestr Dowodów Osobistych, Bazę Usług Stanu Cywilnego, System Odznaczeń Państwowych i Centralny Rejestr Sprzeciwów. Przeprowadzono również szkolenia dla ok. 14 tys. użytkowników końcowych. Optymalizacja architektury SRP przyniosła budżetowi państwa 30 mln zł oszczędności rocznie.

    Kultura projektowa i zarządzanie zmianą

    Wprowadzenie kultury projektowej wiązało się z oporem i próbami obejścia struktur projektowych. Kluczowe było przeciwstawienie emocjom faktów i danych oraz silna, kompetentna struktura po stronie klienta i użytkowników. W MSW dużą rolę odegrali wiceminister Rafał Magryś i dyrektor Roman Kusyk, którzy wprowadzili nowe podejście do realizacji projektów IT. Istotne było również powołanie koordynatorów wdrożenia w urzędach wojewódzkich i lokalnych administratorów systemu w gminach.

    Największe obawy budziła skala zmiany i brak zaufania do projektów IT w administracji. Nowy System Rejestrów Państwowych to nie tylko narzędzie, ale też zmiana sposobu rejestrowania obywateli i wydarzeń z ich życia. Kluczowe było odejście od myślenia kategoriami infrastruktury na rzecz korzyści dla obywateli i użytkowników.

    User Experience i Citizen Centered Design

    W COI zorganizowano zespół UX pod kierownictwem Marcina Malickiego, który tworzy fundament publicznych e-usług, czyli portal obywatel.gov.pl. Citizen centered design oznacza określanie skali korzyści z wprowadzanych zmian i rygor mierzalnych efektów. W praktyce często mniejsze projekty przynoszą bardziej namacalne efekty i wymierne korzyści.

    Efektywność i optymalizacja

    Zespół odpowiedzialny za infrastrukturę i utrzymanie, kierowany przez Sebastiana Zduńczyka, skupił się na optymalizacji kosztów i zasobów. Powstała Zintegrowana Infrastruktura Rejestrów, a koszty utrzymania systemu spadły o ponad połowę. Mniej sprzętu to mniej kłopotów dla użytkowników – do pracy w systemie po stronie gminy wystarczy komputer z przeglądarką.

    Powstanie pionu deweloperskiego, kierowanego przez Michała Głowińskiego, było przełomem. Zbudowanie zespołu analityków i programistów w instytucji państwowej uznawano za niemożliwe, ale okazało się nie tylko wykonalne, ale i wartościowe.

    Metodyki zwinne i kultura organizacyjna

    W COI postawiono na metodyki zwinne, w tym na Scrum, które są rygorystyczne, ale pozwalają na elastyczne dostosowanie się do potrzeb projektu. Ania Jaczkowska pracuje nad konsolidacją doświadczeń i wypracowaniem własnego procesu projektowego w COI. Kultura organizacyjna i ludzie są ważniejsi od procedur. COI łączy cechy przedsiębiorstwa i instytucji publicznej, co pozwala na elastyczne i autonomiczne działanie, przy zachowaniu zasad sektora publicznego.

    Państwo usługowe – wizja i wyzwania

    Nikodem Bończa Tomaszewski stawia diagnozę, że państwo działa w anachronicznym modelu regulacyjnym, charakterystycznym dla epoki przemysłowej. Przeciwstawia mu ideę państwa usługowego, solidarnego z obywatelami, a nie sprowadzającego się do zbioru instytucji i procedur. Cyfryzacja jest najprostszym i najtańszym czynnikiem zmiany. Polska ma 10 mld zł na cyfryzację z funduszy UE i nie można tych pieniędzy zmarnować.

    Minister Anna Streżyńska prowadzi reformę cyfryzacji, a do MC przeszły z MSWiA rejestry państwowe, COI i portal obywatel.gov.pl, który jest zalążkiem polskiego gov.uk. Problemem ePUAP jest odzwierciedlanie logiki „papierowej” administracji. Brakuje usług transakcyjnych, umożliwiających realne załatwienie sprawy online.

    Ideałem cyfrowego państwa w 2020 r. jest wdrożenie modelu usługowego, komunikacja prostym językiem, adekwatne kompetencje IT w sektorze publicznym i kilkaset e-usług na portalu obywatel.gov.pl.

    Podsumowanie

    Wywiad z Nikodemem Bończą Tomaszewskim ukazuje drogę, jaką przeszło COI, ratując projekt PL.ID i budując podwaliny pod cyfrową transformację państwa. Kluczowe elementy sukcesu to: nastawienie na obywatela, zwinne metodyki, budowanie kompetencji wewnątrz administracji i konsekwentna realizacja wizji państwa usługowego. Polska stoi przed szansą wykorzystania funduszy unijnych na cyfryzację i zbudowania nowoczesnego, efektywnego państwa, które służy obywatelom. Wyzwania są ogromne, ale cel jest wart wysiłku.

    O autorze

    Nikodem Bończa Tomaszewski – menedżer, ekspert IT, publicysta, historyk, twórca Narodowego Archiwum Cyfrowego, dyrektor COI. Przeprowadził kompleksową reformę COI, budując zespół pozwalający na samodzielną realizację strategicznych dla państwa projektów cyfrowych. Kierowany przez niego zespół COI zrealizował m.in. projekt Systemu Rejestrów Państwowych, operację relokacji infrastruktury informatycznej kluczowych dla funkcjonowania kraju rejestrów, zbudował portal obywatel.gov.pl.

  • Stanisław Gomułka: Polska gospodarka – wyzwania i perspektywy

    Stanisław Gomułka: Polska gospodarka – wyzwania i perspektywy

    W wywiadzie dla CXO.pl prof. Stanisław Gomułka, wybitny polski ekonomista, dzieli się swoją analizą na temat bieżącej sytuacji gospodarczej Polski, wyzwań związanych z polityką budżetową rządu oraz perspektyw na przyszłość.

    Czy Polska ma szansę dołączyć do grona krajów rozwiniętych?

    Według prof. Gomułki, błędne jest postrzeganie zamożności kraju jedynie przez pryzmat dochodu na mieszkańca. Definiuje on kraj rozwijający się jako ten, w którym PKB per capita jest znacząco niższy niż w krajach wysoko rozwiniętych, ale który jednocześnie odznacza się wysokim tempem wzrostu, głównie dzięki adaptacji zagranicznych innowacji. Polska, rozwijając się od 1990 roku w tempie 4% rocznie, wciąż pozostaje w grupie krajów doganiających. Osiągnięcie poziomu 80% dochodów krajów takich jak Niemcy, Japonia czy USA, co zdaniem Gomułki jest progiem wejścia do klubu krajów rozwiniętych, zajmie nam jeszcze sporo czasu.

    Wpływ programów socjalnych na gospodarkę

    Prof. Gomułka z niepokojem odnosi się do polityki budżetowej rządu. Zwraca uwagę, że w okresie dobrej koniunktury, deficyt budżetowy powinien być minimalizowany, a wręcz powinna pojawiać się nadwyżka. Tymczasem rząd dopuszcza deficyt na poziomie blisko 60 mld złotych, co może zagrażać stabilności makroekonomicznej. Krytycznie ocenia również odroczenie w czasie realizacji niektórych obietnic wyborczych, w tym obniżenia wieku emerytalnego, którego skutki będą odczuwalne w najbliższych latach. Program 500 plus, choć wspiera konsumpcję, ogranicza możliwości inwestycyjne, co widać w spadku udziału inwestycji w dochodzie narodowym.

    Inwestycje i niepewność prawna

    Pomimo pewnych sukcesów, poziom inwestycji w Polsce jest zdaniem Gomułki umiarkowany. Szczególnie niepokoi spadek inwestycji prywatnych, który może być spowodowany brakiem stabilności prawa i niepewnością dotyczącą systemu podatkowego. Wielu przedsiębiorców wstrzymuje się z inwestycjami, oczekując na wyjaśnienie kwestii przejmowania firm przez państwo.

    Kluczowe wnioski z wywiadu z prof. Gomułką:

    • Polska wciąż jest krajem doganiającym i droga do statusu kraju rozwiniętego jest jeszcze daleka.
    • Polityka budżetowa rządu budzi obawy, a deficyt jest zbyt wysoki jak na okres dobrej koniunktury.
    • Programy socjalne, takie jak 500 plus, mają negatywny wpływ na poziom inwestycji.
    • Niepewność prawna i niestabilność systemu podatkowego hamują inwestycje prywatne.
    • Konieczne jest stworzenie stabilnego i przewidywalnego otoczenia prawnego dla przedsiębiorców.

    Wywiad z prof. Stanisławem Gomułką rzuca światło na kluczowe wyzwania stojące przed polską gospodarką. Wskazuje na konieczność odpowiedzialnej polityki budżetowej, wspierania inwestycji oraz budowania stabilnego otoczenia prawnego. Tylko w ten sposób Polska będzie mogła kontynuować dynamiczny rozwój i zbliżyć się do poziomu krajów wysoko rozwiniętych.

    Słowa kluczowe: Stanisław Gomułka, gospodarka, Polska, kraje rozwinięte, PKB, inwestycje, deficyt budżetowy, 500 plus, polityka budżetowa, prawo, system podatkowy, CXO, biznes, technologia

  • Równowaga poprzez podział, czyli jak budować dynamiczny rozwój

    Równowaga poprzez podział, czyli jak budować dynamiczny rozwój

    Polska stoi przed wielkim dylematem. Jaki model rozwoju społeczno-gospodarczego wybrać? Na jaką koncepcję ekonomiczną postawić? Dotychczas w świecie dokonywano introdukcji dwóch strategii: polaryzacyjno-dyfuzyjnej, zwanej również strategią „lokomotyw”, a także rozwoju zrównoważonego, opierającego się na postulacie tworzenia symetrii rozwoju, pomiędzy wielkimi i małymi ośrodkami.

    | Autor: Roman Mańka

    Rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny a rozwój zrównoważony

    W Stanach Zjednoczonych wyrównywanie dysproporcji regionalnych trwało ok. 170 lat. Amerykański i azjatycki model rozwoju polegał z jednej strony na implementacji bardzo agresywnej polityki liberalnej (neoliberalnej) oraz tworzeniu silnych wysp wzrostu, obszarów i centrów gospodarczej prosperity. W ten sposób powstawały metropolie, cechujące się ogromnym poziomem zurbanizowania i wyrzucające wzrost gospodarczy na setki kilometrów.

    Najkrócej rzecz ujmując, rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny składa się z dwóch etapów:

    • podziału, w ramach którego wyodrębniają się tereny biedne i bogate, a w miarę upływu czasu, w perspektywie średniookresowej, dochodzi do zwiększenia dysproporcji pomiędzy obiema przestrzeniami życia społeczno-gospodarczego, co pociąga za sobą wzrost tendencji migracyjnych;
    • dyfuzji, czyli rozpoczęcia fazy stopniowego wymieszania poziomów życia, równowagi pomiędzy terenami biedniejszymi i bogatszymi, a przede wszystkim narastającej konwergencji.

    Mieszanie poziomów życia pociąga za sobą ich wyrównywanie, natomiast trendy i skłonności migracyjne przekładają się na dokonywanie transferów finansowych z ośrodków bogatszych do biedniejszych.

    Warunki rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego

    Aby rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny mógł zaistnieć musi być spełnione kilka warunków.

    1. Mobilność społeczna

      Amerykański socjolog i religioznawca, Peter Ludwig Berger, opisując przebiegającą na przestrzeni dziejów ewolucję życia społecznego, stworzył dychotomię społeczeństwa losu i społeczeństwa wyboru. Historia ludzkości to ewolucyjne przejście od świata losu do świata wyboru. Kiedyś, w dawnych czasach, życie ludzkie było zdeterminowane przez przestrzeń, ograniczane różnego rodzaju barierami przestrzennymi, niemożliwymi do pokonania. Człowiek musiał żyć w tym miejscu, w którym się urodził. Było ono jednocześnie obszarem wychowania, edukacji, socjalizacji, pracy i śmierci, czyli wszystkich rodzajów aktywności ludzkiej. Ludzie umierali w tych samych miejscach, w których się urodzili. Istniał determinizm geograficzny i przestrzenny. Stopniowo jednak rozszerzał się zakres wyboru. Postęp techniczny oraz dynamiczny rozwój środków komunikacji powodowały, iż człowiek mógł w coraz większej mierze dokonywać wyboru miejsc swojej nauki, pracy, zamieszkiwania i życia. W miarę upływu czasu presja geograficznego determinizmu malała.

      W Stanach Zjednoczonych, Francji, czy nawet Chinach ludzie w ciągu jednego i tego samego dnia dojeżdżają do pracy, pokonując odległości nawet tysiąca kilometrów, i wracają do domów, aby odpocząć. Społeczna mobilność jest kluczowym czynnikiem, który należy kreować w kontekście rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego. We współczesnych czasach sukces gospodarczy osiągają społeczeństwa mobilne, dynamiczne, zdolne do migracji w wymiarze horyzontalnym, a także transformacji branżowych, czyli podejmowania nowych zawodów oraz przekwalifikowań.

      Mobilność pociąga za sobą konwergencję społeczno-gospodarczą, a zatem transfery finansowe z bogatych ośrodków do biedniejszych, przez co stopniowo zaczyna wyrównywać się poziom życia. Ludzie zarabiają pieniądze w miejscach, gdzie są atrakcyjne, wysokie płace, zaś konsumują je na obszarach o niskich kosztach egzystencji. Bogactwo rozlewa się, jak twierdził austriacki ekonomista liberalny, przedstawiciel słynnej austriackiej szkoły ekonomii oraz laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, Friedrich von Hayek.

    2. Infrastruktura komunikacyjna

      Świat wyboru nie tworzy się sam z siebie. Aby mogło powstać społeczeństwo mobilne potrzebne są narzędzia mobilności, które pozwolą pokonywać fizyczno-przestrzenne ograniczenia. Rozbudowa infrastruktury komunikacyjnej kreuje rozwój gospodarczy w dwojaki sposób. Po pierwsze, w formie immanentnej, w ramach której generuje wzrost gospodarczy jakby własnym sumptem, poprzez inwestowanie środków finansowych w budowę połączeń komunikacyjnych (dróg, autostrad, oraz taborów kolejowych), tworząc nowe miejsca pracy. Po drugie poprzez dawanie społeczeństwu instrumentów mobilności – kanałów technicznych, w których zachodzi społeczno-gospodarcza aktywność.

      Jak wynika z teorii cyklów koniunkturalnych, stworzonej przez Nikołaja Kondratiewa, a rozwiniętej przez Josepha Schumpetera, zużycie podstawowych zasobów dóbr kapitałowych infrastruktury materialnej (technicznej) daje silny impuls rozwojowy, na skutek powstania potrzeby odtwarzania oraz modernizacji. Budowanie tych zasobów wymaga długoletnich nakładów finansowych, zaś odtwarzanie i modernizacja następuje falami pod wpływem postępu technicznego.

      Powstają społeczeństwa nie tylko mobilne, ale również transcendentne, a więc takie które posiadają zdolność transcendowania przestrzeni, odrywania się od terytorium, życia poza przestrzenią, ignorowania geograficznych granic. Egzemplifikacją takiego stanu rzeczy jest Internet, coraz więcej rodzajów aktywności ludzkiej odbywa się poza przestrzenią, za pomocą łącz oraz kanałów teleinformatycznych. We współczesnych czasach można być głęboko zlokalizowanym, mieszkać na prowincji, na wsi, czy nawet w lesie, za przysłowiowymi siedmioma górami i rzekami, a świadczyć bardzo intratną pracę dla nowoczesnej korporacji znajdującej się w wielkiej metropolii. Relatywizuje się pojęcie granic. Na to zjawisko zwrócił uwagę Zygmunt Bauman, w książce pt. „Globalizacja. I co z tego dla ludzi wynika”. Radykalnie rozszerzyła się kategoria otoczenia, sąsiedztwa. Dziś bliskie jest to, co kiedyś było odległe.

    3. Innowacje

      Rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny generuje innowacje. Rozbudowa oraz modernizacja infrastruktury komunikacyjnej wymaga postępu technicznego. Społeczeństwo mobilne musi zostać wyposażone w narzędzia mobilności, urządzenia interaktywnej komunikacji pozaprzestrzennej. Jest ono jednocześnie społeczeństwem sieciowym. Można mówić o synonimicznej relacji pomiędzy obydwiema kategoriami.

      Hiszpański socjolog, Manuel Castells, stawia tezę, iż ramach społeczeństwa sieciowego, które jest oparte na kapitalistycznych stosunkach społecznych oraz ekonomicznych dochodzi do zmiany, centralnej wartości: miejsce pieniądza zastępuje informacja, stając się zarazem najważniejszym kapitałem. Ta zaś wytwarza ogromną presję na innowacje w dziedzinach informatycznych, cybernetycznych, elektronicznych, itp. Pogląd Castellsa można posunąć jeszcze dalej, że w dobie dzisiejszej gospodarki informacja jest często tożsama z pieniędzmi.

      W kontekście rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego kluczowe miejsce uzyskują metropolie, które są nie tylko centrami biznesowymi, archipelagami wzrostu gospodarczego, ale przede wszystkim technopoliami, a więc silnie zurbanizowanymi ośrodkami o charakterze zespołów aglomeracyjnych, zorganizowanych wokół wspierania nowoczesnych technologii i generowania innowacji.

    4. Elastyczna struktura społeczna

      Ważnym kryterium społeczeństwa mobilnego jest relacja z przestrzenią fizyczną, jednak nie tylko w rozumieniu poruszania się w niej, ale również stopnia przywiązania i możliwości zrzucania przestrzennych ograniczeń. Potrzebna jest elastyczna struktura społeczna. Konkretnie chodzi o formę prawną użytkowania mieszkań. Kiedyś mówiło się, że własność wyzwala, dając wolność i niezależność; dziś można powiedzieć, że własność zniewala (w szybkim świecie), nadmiernie przywiązując do przestrzeni.

      Istniejący w Polsce sektor dewelopersko-bankowy wywiera presję na użytkowanie mieszkań na zasadzie własności, co zniewala podwójnie: raz – w wymiarze przestrzennym, od mieszkania; dwa – w wymiarze finansowym, od kredytów bankowych. Uzależnienie finansowe również znacząco ogranicza mobilność. Pokaźna część polskiego społeczeństwa jest podwójnie uzależniona, co nie wpływa na uelastycznianie jego struktury.

      Do tego dochodzą jeszcze inne czynniki, jak inercja świadomości, czyli przyzwyczajenie do anachronicznych sposobów egzystencji i niewystarczająca adaptacja do nowych warunków gry gospodarczej, sztywny kodeks pracy, wysokie podatki. To wszystko petryfikuje strukturę społeczną.

      Żeby rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny mógł na dobre zaistnieć musi powstać – używając desygnatów znaczeniowych Petera Bergera – społeczeństwo wyboru, a zatem społeczeństwo posiadające wysoki stopień mobilności. A do tego oprócz dobrze rozbudowanej i nowoczesnej infrastruktury komunikacyjnej, potrzebna jest jeszcze jedna kardynalna rzecz: zmiana sposobów zamieszkiwania z własności na wynajem, co pozwoli na większą elastyczność w penetrowaniu rynków pracy oraz szybkie zrzucanie obciążeń przestrzennych.

    Metropolie a rozwój

    Rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny można rozpatrywać również w opozycji i odniesieniu do alternatywnych form rozwoju gospodarczego, w tym przede wszystkim koncepcji tzw. rozwoju zrównoważonego. Alternatywa, podobnie jak konflikt, wyostrza obraz i pozwala uczynić, poprzez uwypuklenie odmienności, opis bardziej zrozumiałym.

    Czy zatem możliwy jest inny rozwój niż polaryzacyjno-dyfuzyjny? Wielkie metropolie tworzą kombinację rozmaitych czynników: urbanistycznego, industrialnego, technicznego, społecznego, biznesowego. Poprzez synergie, które tam zachodzą wytwarzają swoiste pole grawitacyjne. W socjologii czy w ekonomii rządzą podobne prawa co w naukach przyrodniczych. Dlatego wielkie centrum, wielkie jądro, emituje silne oddziaływanie grawitacyjne.

    Małe ośrodki nie posiadają takiej zdolności, nie są w stanie stworzyć takich samych czy choćby nawet zbliżonych synergii, jakie występują w wielkich aglomeracjach miejskich – metropoliach. Bogactwo rozlewa się na otoczenie, na sąsiedztwo. Im lepiej rozbudowane narzędzia komunikacyjne, tym szersze rozmiary obszarów otoczenia oraz sąsiedztwa. Chodzi o to, aby metropolie jak najdalej wyrzucały wzrost gospodarczy; nie na dziesiątki, lecz na setki kilometrów. Aby jak najdalej rozmieściły granice tzw. „sypialni”, a więc miejsc z których ludzie mogą swobodnie dojeżdżać do pracy w metropoliach.

    W ujęciu polaryzacyjno-dyfuzyjnym wzrost gospodarczy wzburza się w wielkich miastach i promieniuje na otoczenie. Bogactwo spływa. I jest jeden kardynalny argument, który przemawia na rzecz modelu polaryzacyjno-dyfuzyjnego: małe ośrodki nie posiadają takiej zdolności, nie są w stanie stworzyć takich samych czy choćby nawet zbliżonych synergii, jakie występują w wielkich aglomeracjach miejskich – metropoliach. Po prostu w małych ośrodkach nie ma gospodarczego dynamitu, zaś obszar sąsiedztwa jest wąski. Nie da się wzbudzić rozwoju gospodarczego porównywalnego z wielkimi centrami i wyzwolić promieniowanie na otoczenie. Przesądzają o tym trzy czynniki: zapaść demograficzna oraz wąski rynek konsumencki; niski poziom realnego wykształcenia, a w ślad za tym słabe kadry; exodus z małych ośrodków do wielkich, co wtórnie jeszcze bardziej pogłębia kryzys na prowincji. Dlatego rozwój zrównoważony jest czystą utopią. Stanowi atrakcyjną formułę publicystyczną albo ofertę polityczną, dając szansę na pozyskanie rzesz wyborców, ale z intelektualnego punktu widzenia nie przedstawia większej wartości i jest jałowy.

    Bogactwo również podlega siłę natury i spływa z góry na dół, a nie z dołu do góry. Tym co na gruncie ekonomii tworzy społeczno-gospodarczy dynamizm jest strategia polaryzacyjno- dyfuzyjna. Jedynie szybkie i silne lokomotywy są w stanie rozpędzić pociąg złożony z licznych wagonów.

    Najkrótsza droga do dobrobytu

    W czerwcu 2009 r. zaprezentowany został raport pt. „Polska 2030 – wyzwania rozwojowe”, przygotowany przez Zespół Doradców Strategicznych Prezesa Rady Ministrów (wówczas Donalda Tuska), pod kierownictwem ministra Michała Boniego. Dokument zakładał implementację w Polsce rozwoju polaryzacyjno-dyfuzyjnego, i taki model wyraźnie forsował. Generalnie jest to trafny kierunek rozwojowy. Jednak w polskich warunkach posiada on cztery poważne mankamenty.

    1. Brakuje wystarczająco dobrze rozbudowanej infrastruktury komunikacyjnej, co powoduje, iż osoby zamieszkujące tereny oddalone od wielkich miast, nie posiadają możliwości szybkiego dojazdu do pracy. Istnieje zbyt mało szybkich połączeń komunikacyjnych.
    2. Z tego wynika inna zależność: polskie metropolie nie wyrzucają wzrostu gospodarczego na wiele dziesiątek czy setek kilometrów. Mamy relatywnie bogate wielkie miasta i biedne otoczenie (kazus Warszawa – Mazowsze). Nie zachodzą transfery finansowe z wielkich ośrodków do małych. Poza tym metropolii jest zbyt mało.
    3. Polityka mieszkaniowa propaguje własność a nie wynajem, co z kolei przywiązuje ludzi do miejsca zamieszkania, a więc utrzymuje przestrzenny determinizm i mało elastyczną strukturę społeczną.
    4. Cierpimy na deficyt innowacji. Szkolnictwo nie odpowiada na potrzeby rynku pracy, reprodukując – jak powiedział kiedyś prof. Paweł Śpiewak – bezrobocie, zaś nauka nie tworzy odpowiednich relacji z biznesem. Wzrost tendencji emigracyjnych powoduje, że ludzie wykształceni w Polsce, pracują na rzecz innych gospodarek.

    Wszystkie te czynniki razem wzięte nie sprzyjają mobilnemu społeczeństwu oraz nie napędzają dynamicznego wzrostu gospodarczego, na jaki optymalnie byłoby Polskę stać. Polityka społeczno-gospodarcza polskich władz nie jest wystarczająco konsekwentna. Brakuje ciągłości i kontynuacji. Platforma Obywatelska nieśmiało forsowała rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny, z kolei Prawo i Sprawiedliwość głosi koncepcję rozwoju zrównoważonego. Nie ma jednej, dalekosiężnej, spójnej wizji społeczno-gospodarczej. Elity nie posiadają pomysłu na przyszłość kraju oraz jego rozwój; nie wskazują sprężyn rozwojowych.

    Tymczasem doświadczenia państw takich jak Stany Zjednoczone, Japonia, Wielka Brytania, częściowo również Brazylia pokazują, iż rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny stanowi najkrótszą drogę do dobrobytu i w sposób najbardziej dynamiczny generuje wzrost gospodarczy.

  • Polski rynek rowerowy: Jakość kontra chińska produkcja

    Polski rynek rowerowy: Jakość kontra chińska produkcja

    Wbrew powszechnej opinii, polski rynek rowerowy nie został zdominowany przez produkty z Chin. Coraz większą rolę odgrywają na nim rodzimi producenci, którzy z optymizmem patrzą w przyszłość.

    Autor: Szymon Augustyniak

    01.10.2004

    Dynamiczny rozwój polskich firm

    W Polsce sprzedaje się rocznie około 1,2 mln rowerów. Najwięksi krajowi producenci, tacy jak Kross i Arcus, produkują kilkaset tysięcy sztuk rocznie, z czego znacząca część trafia na eksport. Oprócz nich, na rynku działa również niemiecki Sprick oraz kilka mniejszych firm montażowych. Mimo utrzymującej się popularności tanich rowerów importowanych z Dalekiego Wschodu, polski przemysł rowerowy dynamicznie się rozwija. Średnia cena sprzedawanych rowerów rośnie, co świadczy o rosnącym popycie na solidniejsze, a zarazem wciąż przystępne cenowo, polskie produkty.

    Od sprzedaży do produkcji

    Historia sukcesu polskich firm rowerowych, takich jak Kross, Arcus czy Zasada-Rowery, jest podobna. Początkowo zajmowały się one sprzedażą, następnie sprzedażą hurtową i budowaniem własnych sieci handlowych. Z czasem, bardziej opłacalny okazał się samodzielny montaż rowerów. Firmy zaczęły importować niekompletne rowery, aby obniżyć koszty cła i transportu, a następnie składać je w Polsce. W końcu, dzięki współpracy z zagranicznymi partnerami, uruchomiły własne linie montażowe, a z czasem pełną produkcję.

    Jak wspomina Jan Zasada, założyciel firmy Zasada-Rowery: „Zaczęliśmy montować rowery dla firmy z Tajwanu, pod jej nazwą, ale od A do Z u nas, w Wieluniu. W pewnym momencie zauważyliśmy, że wszystko możemy robić sami, a jeśli zrobimy to dobrze, to i samodzielnie będziemy uzyskiwać większe dochody. Zdecydowaliśmy się więc robić własny rower”.

    Jakość kluczem do sukcesu

    Wraz z upadkiem Rometu, na polskim rynku pojawiła się nisza, którą z powodzeniem wypełnili nowi producenci. Kluczowe okazały się inwestycje w nowoczesne maszyny i organizację produkcji, co pozwoliło konkurować z zachodnimi firmami. Jak podkreśla Zbigniew Sosnowski, prezes firmy Kross: „Mamy najlepsze możliwe maszyny, świetnie zorganizowane magazyny. Nadal mamy przy tym niższe koszty, np. w stosunku do Niemiec”.

    Polscy producenci musieli jednak podjąć decyzję: masowa produkcja czy skupienie się na jakości. Produkcja idąca w setki tysięcy niesie za sobą ryzyko obniżenia jakości. „Od początku nie pchaliśmy się w tani rower. Rachunek jest prosty: aby zarobić na tanim rowerze, trzeba go produkować w potwornych ilościach. Tymczasem można zrobić 50 tys. rowerów i zarobić na nich tyle, ile na 500 tys.” – mówi Jan Zasada.

    „Musimy utrzymać ilość, bo to określa nasze miejsce na rynku, ale dopiero jakość decyduje o tym, że dostajemy zlecenia produkcji dla innych marek. Stajemy się konkurencją dla Chin, ponieważ dajemy wyższą jakość i ze względu na odległości jesteśmy bardziej elastyczni. A przy tym jesteśmy zbliżeni cenowo” – wyjaśnia Zbigniew Sosnowski.

    Ekspansja zagraniczna i budowanie marki

    Eksport, szczególnie na rynki europejskie, okazał się kluczowy dla rozwoju polskich firm. Pozwolił on na wydłużenie sezonu, zdobycie know-how oraz budowanie doświadczonego zespołu. Polscy producenci coraz śmielej wchodzą na zagraniczne rynki pod własnymi markami. Kross, na przykład, skupił się na jednej, silnej marce i z powodzeniem rozwija sieć dealerską w Niemczech, oferując wsparcie i konkurencyjne ceny.

    „Chcemy pozyskać dilerów, dając im wsparcie sprzedażowe i dobry, niedrogi produkt. Do tego celu potrzebujemy bazy logistycznej w Niemczech – magazyny, biuro, aby precyzyjnie reagować na zapotrzebowanie ze strony dilerów” – mówi Zbigniew Sosnowski.

    Budowanie silnej marki to również inwestycja na przyszłość. „Swego czasu odwiedzili nas przedstawiciele szacownej firmy Relaigh, legendy w branży. Firmy, która upadła, ale została marka. Wtedy zdecydowaliśmy się budować własną markę. Gdyby tak było, że będziemy upadać, pozostanie marka, która coś znaczy” – opowiada Jan Zasada.

    Przyszłość polskiego rynku rowerowego

    Przed polskimi producentami stoi wyzwanie budowania marki i zdobywania zaufania klientów. Kluczowym momentem będzie lipiec przyszłego roku, kiedy wygasa 5-letnie cło antydumpingowe na rowery z Chin. Producenci spodziewają się jego przedłużenia, co da im dodatkowy czas na umocnienie swojej pozycji w Europie.

    „Dostajemy 5 czy 10 lat na ciężką pracę i zbudowanie sobie pozycji w Europie” – mówi Zbigniew Sosnowski. „Cały czas musimy być w biegu, uczyć się. Dlatego cytowany wielokrotnie milion rowerów nie stanowi dla nas jakiejś granicy psychicznej czy fizycznej, bariery, której nie będziemy chcieli przekroczyć. Idziemy dalej, bo mierzymy w wysokie cele”.

    Jak podsumowuje Ryszard Jaskólski, konsultant Openavigators, polskie firmy rowerowe mają duży potencjał, ale wymagają nadzoru kosztowego i usprawnienia zarządzania. Szansą jest ekspansja na rynki zagraniczne, szczególnie niemiecki i angielski, oraz oferowanie wysokiej jakości, która pozwala konkurować z producentami z Dalekiego Wschodu.