Król(owa) jest naga – pierwsze 100 dni rządu Beaty Szydło

Król(owa) jest naga – pierwsze 100 dni rządu Beaty Szydło

Minęło 100 dni od zaprzysiężenia premier Beaty Szydło. Choć to krótki okres, warto pokusić się o pierwsze podsumowania. Co rządy PiS oznaczają dla Polski? Jakie będą konsekwencje ekonomiczne? Czy Polakom będzie żyło się lepiej?

Autor: Roman Mańka | 01.03.2016 21:31

W kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość zapowiadało „dobrą zmianę”. Diagnoza „Polska w ruinie” zastąpiła mit „zielonej wyspy”. Polacy uwierzyli w scenariusz klęski, co nie było trudne, gdyż w wielu obszarach faktycznie żyje się trudno. Mamy dynamicznie rozwijającą się Polskę metropolitarną i Polskę powiatową, która nie nadąża za tempem przemian. Czy jednak lekarstwo nie jest gorsze od choroby? Czy nowa władza ma pomysł na Polskę?

Zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego, brak gotowych projektów ustaw i zastępowanie bieżącej debaty dyskusją historyczną, pokazuje, że ekipa rządząca nie była przygotowana do objęcia władzy.

Projekt 500+

Polityka demograficzna jest w Polsce potrzebna. Wskaźnik dzietności w 2014 roku wyniósł zaledwie 1,29, podczas gdy do zastępowalności pokoleń potrzeba 2,1. Trudno krytykować samą ideę programu 500+, ale diabeł tkwi w szczegółach.

Na dzietność wpływa wiele czynników: zamożność społeczeństwa, jakość edukacji i opieki zdrowotnej, model kulturowy. Wydaje się, że niski wskaźnik dzietności w Polsce wynika z modelu kulturowego przyjętego po 1989 roku oraz procesów pauperyzacji i braku pewności jutra. Najlepszym sposobem na poprawę sytuacji demograficznej byłby wzrost gospodarczy, budowanie dobrobytu, sprawna ochrona zdrowia i edukacja, a także poprawa sytuacji na rynku pracy.

Program rządu PiS jest niesprawiedliwy – z pewnymi wyjatkami, nie obejmuje pierwszego dziecka. Jest też mało ofensywny – bardziej petryfikuje obecną strukturę, niż ją modyfikuje. Rodziny z jednym dzieckiem z pewnością będą chciały drugie, ale czy te z dwójką zechcą trzecie, a z trójką – czwarte? Program jest drogi i suboptymalny. Lepszy byłby system dynamicznych dopłat do trojga dzieci, np. 300 zł na pierwsze, 500 zł na drugie, 800 zł na trzecie. Byłby droższy, ale efekty byłyby większe.

Podatki

System finansów publicznych w Polsce wymaga gruntownych reform. Na skomplikowanych procedurach korzysta jedynie sektor optymalizacji podatkowej. Podatki płacą przede wszystkim ludzie biedni. Bogaci, dzięki kancelariom prawnym, unikają płacenia podatków. Inni uciekają do szarej strefy. Nagminnie wyłudzany jest VAT.

Rząd PiS nie zapowiedział gruntownej reformy. Pojawił się jedynie postulat uszczelnienia ściągalności VAT, co jest bardzo ambitnym, lecz nierealistycznym celem. Na lipcowej konwencji w 2015 roku, Beata Szydło obiecywała dodatkowe 70 mld zł z tego tytułu. To się nie udało żadnemu krajowi UE. Najbardziej zdeterminowana Portugalia zyskała na uszczelnieniu 10 mld zł.

Wprowadzane są nowe daniny: podatek bankowy i obrotowy. Mogą one negatywnie wpłynąć na gospodarkę, obniżając atrakcyjność Polski dla inwestorów i akcję kredytową. Zostaną też przerzucone na klientów. Podatek obrotowy jest cenotwórczy, a więc jego koszt poniosą konsumenci. Doświadczenia wielu państw pokazują, że podwyższanie podatków niekoniecznie zwiększa dochody budżetowe. Krzywa Laffera ilustruje, że stosunek pomiędzy wzrostem stawek podatkowych a zwiększeniem wpływów do budżetu jest odwrotnie proporcjonalny.

Reindustrializacja

O tempie rozwoju gospodarczego Polski zdecyduje poziom inwestycji prywatnych. Istotna jest nie tylko wielkość PKB, ale i jego struktura. W Polsce wciąż jest zbyt duży udział państwa we wzroście gospodarczym. To powoduje, że nominalne wartości PKB nie przekładają się na wzrost realny. Polska gospodarka zaczyna tworzyć nowe miejsca pracy dopiero przy wzroście PKB powyżej 4%, podczas gdy gospodarki USA, UK czy Niemiec osiągają ten efekt już przy 1,5%.

Rządowy program reindustrializacji, zapowiedziany przez wicepremiera Morawieckiego, jeszcze bardziej zwiększy udział państwa w gospodarce. Aktywność inwestycyjna państwa nigdy nie dorówna efektywności inwestycji prywatnych. Państwo powinno tworzyć warunki do jak najbardziej elastycznej działalności prywatnych podmiotów. Z reindustrializacją wiążą się trzy negatywne procesy: korupcja, klientelizm i marnotrawstwo. Podmiot prywatny zawsze wygra konkurencję z państwowym.

Minimalna stawka godzinowa

Bezrobocie w Polsce i niskie płace wynikają m.in. ze sztywnego kodeksu pracy i wysokich obciążeń podatkowych. Pracodawcy nie mogą zaoferować satysfakcjonujących warunków, gdyż muszą uiszczać „haracz” do kasy państwa. Zmniejszając biurokrację i obniżając podatki, państwo doprowadzi do ograniczenia bezrobocia i podwyższenia płac. Podwyższenia płac nie da się zadekretować ustawami. Może do tego doprowadzić jedynie wolny rynek.

Wprowadzając minimalną stawkę godzinową, rząd Beaty Szydło może doprowadzić do zwiększenia bezrobocia i ucieczki przedsiębiorców w szarą strefę. Jedynie uelastycznienie Kodeksu pracy i redukcja obciążeń fiskalnych mogą doprowadzić do realnego wzrostu płac.

Emerytury

Polski nie stać na obniżenie wieku emerytalnego do 65 lat dla mężczyzn i 60 dla kobiet. W 2001 roku było 5,6 mln osób nieaktywnych zawodowo, w 2030 będzie ich o 4 mln więcej. W 2008 roku na 100 pracujących przypadało 41 emerytów, w 2060 ta proporcja zmieni się do 100 do 91. System emerytalny może się zawalić. Racjonalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie równej dla wszystkich emerytury obywatelskiej i możliwości jej zwiększania w nieobligatoryjnych filarach.

Egzamin dojrzałości

Obecna konstelacja rządowa padła ofiarą własnych demagogicznych zapowiedzi. Ma do wyboru dwie drogi: ekonomiczny realizm albo partyjniactwo i populizm. Może też wybrać trzecią drogę: zastępowanie deficytu chleba nadmiarem igrzysk, wzniecaniem wojen kulturowych i dyskusji o historii. Wybór jednej z tych dróg będzie swoistym egzaminem dojrzałości. W gospodarce najważniejsze są powaga i wiarygodność, a te rząd Beaty Szydło roztrwonił. Awantura wokół Trybunału Konstytucyjnego zachwiała wizerunkiem Polski. Nie jesteśmy postrzegani jako kraj przewidywalny, a to będzie miało znaczenie dla gospodarki. Rząd nie jest przygotowany do rządzenia, nie ma gotowych ustaw ani kadr. Potwierdza się powiedzenie, że „król jest nagi”.

O autorze: Roman Mańka jest redaktorem naczelnym blogu eksperckiego fundacji FIBRE oraz dziennikarzem magazynu „Ambasador”. Jest również publicystą i pisarzem, autorem książek popularnonaukowych z zakresu socjologii i politologii. W przeszłości pracował w mediach lokalnych i ogólnopolskich, pełnił funkcję z-cy redaktora naczelnego Gazety Finansowej oraz szefa działu krajowego tegoż czasopisma, jego artykuły były publikowane w Onet.pl, Interia.pl, Forbes.pl, Inwestycje.pl. a także w magazynach Home&Market i Gentleman. Obecnie zajmuje się analizami z zakresu filozofii, socjologii, socjologii wiedzy, socjologii polityki, politologii, geopolityki i globalizacji.

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *